Sebastian Kobiera: Pojedziemy na Widzew po trzy punkty

Autorem pierwszej bramki we wtorkowym meczu był Sebastian Kobiera. Dla pomocnika z pewnością było to istotne trafienie i rehabilitacja za niestrzelonego karnego w poprzednim spotkaniu z Turem Bielsk Podlaski.

Redakcja: Za wami mecz z ostatnią drużyną tabeli. Takie spotkania wbrew pozorom nie są chyba łatwe? Wystarczy przypomnieć sobie inaugurację z Turem.

Sebastian Kobiera: Na pewno nie są łatwe takie mecze, ponieważ przeciwnik staje całym zespołem na swojej połówce i się broni, licząc tylko na jakąś skuteczną kontrę.

Ten falstart na początku rundy wiosennej siedział z tyłu głowy i wręcz nakładał dodatkową presję przed tym spotkaniem?

– Na pewno chcieliśmy wygrać to spotkanie i zapomnieć o tej pierwszej kolejce, kiedy zremisowaliśmy.  Może lekka presja była, ale liczy się to że wygraliśmy ten mecz.

Scenariusz praktycznie taki sam jak w Wikielcu, nawet bramki zdobyte w tych samych minutach. Zabrakło jednak tej kropki nad “i” po zmianie stron. Ten brak rytmu meczowego wpływa również na skuteczność?

– Nie graliśmy meczu przez dwa tygodnie. Prawie cały czas trenowaliśmy na sztucznej trawie, ale nie podchodzę do tego tak, że tym będziemy się usprawiedliwiać. Powinniśmy wykorzystać jeszcze z dwie okazje i wynik by był bardziej okazały.

Tym razem zagraliście w ataku z Adrianem Marciochem, który debiutował w III lidze. Dobrze wam się z nim współpracuje? Na treningach sprawia ponoć chwilami problemy.

– To był Adriana debiut, uważam, że współpraca z nim była nawet na dobrym poziomie, choć do perfekcji jeszcze potrzeba mu więcej meczów. Na pewno będzie to szło w bardzo dobrym kierunku. Szkoda tylko, że nie udało mu się strzelić bramki.

Zrównaliście się punktami z Widzewem i do Łodzi jedziecie odzyskać fotel lidera. Jakie emocje towarzyszą już na kilka dni przed takim meczem?

– Podchodzimy do tego meczu, jak do każdego innego. Pojedziemy na Widzew po trzy punkty i z pewnością każdy z nas zostawi serce na boisku, aby w tym meczu uzyskać korzystny rezultat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *