Piłkarski poniedziałek #7: Lider utrzymany. Zbigniew Boniek o Sokole, Paweł Janas na papierosie

Dziś w piłkarskim poniedziałku krótko o meczu z Legionovią oraz o historii ze Zbigniewem Bońkiem, który się interesuje wynikami Sokoła Aleksandrów Łódzki. Jeszcze krótka historia spotkania z Pawłem Janasem. Zrobił to w pięknym stylu (…).

Sobotni szlagier kolejki trochę rozczarował, ponieważ nie zobaczyliśmy żadnej bramki. Zakończył się podziałem punktów, jednak wygranym tego meczu jest Sokół Aleksandrów, który utrzymał pozycję lidera. Szkoda, że aleksandrowianom nie udało się wykorzystać okazji na gola. Miał ją Szymon Sołtysiński, który otrzymał bardzo ładne prostopadłe podanie od Tomasza Bogołębskiego. Szymon miał jeszcze dwie okazje, ale trudno o nich mówić, że były stuprocentowe. Mógł zostać bohaterem meczu, jednak nie został. Jeszcze wiele spotkań przed nim, więc będzie miał szansę na poprawę. Do tego spotkania pewny swych umiejętności przystąpił na pewno Tomasz Bogołębski, który z Concordią zaliczył pięknego gola. Bramka wpływa tylko pozytywnie na piłkarza i to było widać na boisku w sobotę. Tomek nie bał się prostopadłych podań po ziemi. To bardzo trudny element gry. Cieszą próby, bo każda akcja nie musi być budowana bocznymi strefami boiska. Jedno z tych podań było wręcz idealne i mogło zakończyć się golem. Wspominałem już o tym na początku.


Teraz o Zbigniewie Bońku, czyli legendarnym piłkarzu, który zdaniem mamy Włodzimierza Smolarka, przyjeżdżał do jej syna do Aleksandrowa. Właśnie wtedy, kiedy grali na najwyższym poziomie. Kto wie, może poznał okolicę, ale tę informację na pewno przy najbliższej okazji trzeba będzie u pana prezesa zweryfikować. Dwa lub trzy lata temu będąc na gali Sportowca Roku Przeglądu Sportowego miałem przyjemność spotkać Zbigniewa Bońka. Zaznaczyłem, że jesteśmy z Aleksandrowa Łódzkiego, miasta Włodzimierza Smolarka. Pan prezes zapytał o Sokół Aleksandrów i zaznaczył, że wie o tym, że walczy o awans. Oczywiście Pan Zbyszek za dużo czasu na rozmowę nie miał, więc przy trzecim pytaniu zrobił to w pięknym stylu. Zapytał: “Skąd jesteście? Z Aleksandrowa Łódzkiego? To pozdrówcie tam wszystkich, bawcie się dobrze i do zobaczenia…”. Fragment poniżej od 6:24 min.

Od siedmiu lat pracuję w Telewizji Aleksandrów Łódzki. Telewizji, która znana jest w mieście, a siłą rzeczy mało znana w Polsce. Choć niektórzy mogą mnie kojarzyć tylko i wyłącznie z pracy w sporcie, to ten właśnie sport zajmuje tylko 30 procent moich codziennych obowiązków w redakcji. To tylko taki dodatek, którym się pasjonuję i dzięki temu żyje się lepiej. Na początku pracy skupiałem się dodatkowo tylko na informacjach sportowych z gminy Aleksandrów Łódzki. Jednak bardzo mi zależało, aby na antenie małej lokalnej telewizji pojawiło się wielu znanych sportowców. Teraz z perspektywy czasu można śmiało wymieniać największe nazwiska sportowe w kraju.

Zadanie mam trudne, bo nie dość, że muszę przekonać znane osobistości do siebie, to jeszcze muszę ich przekonać, by wypowiedzieli się do lokalnej telewizji, która nie daje im takiej oglądalności, co ogólnopolskie. Na szczęście idzie to nieźle, bo mój program autorski Loża Sportowa, odwiedziło już wielu reprezentantów w piłce nożnej. Możemy śmiało brać udział w meczach reprezentacji Polski, ale zawsze jest pewien niedosyt i myśl, że można było zrobić coś lepiej. Krótko mówiąc, mediom lokalnym znacznie ciężej porozmawiać ze znanymi sportowcami. Taki przypadek mieliśmy przed meczem Polski z Holandią w 2016 roku w Gdańsku. Włodzimierz Lubański bez problemu zgodził się na krótką rozmowę, ale z Pawłem Janasem to były przeboje. Byliśmy pod stadionem, zobaczyliśmy byłego selekcjonera, który pali papierosa i rozmawia ze znajomym. Nie przeszkadzaliśmy. Skończył palić i udał się w naszym kierunku. Zapytaliśmy, czy może udzielić krótkiego wywiadu. A on na to: “Teraz? Przecież widziałeś, że palę papierosa, mogłeś wtedy podejść…”. Załatwił nas pięknie. Oczywiście nie ma co się obrażać, bo pan trener mógł odmówić, tym bardziej, że nie zna ludzi. Pamiętajcie jednak, że nigdy nie można się poddawać, trzeba dążyć do celu i przezwyciężać słabości. Choć sam do końca nie wierzę w to, co teraz piszę, bo sam po sobie wiem, że niektóre cele jest bardzo ciężko zrealizować. Z perspektywy świata one nic nie znaczą, ale dla Ciebie mogą znaczyć wiele…

Michał Kiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *