Obaj szkoleniowcy byli zgodni na pomeczowej konferencji prasowej i jednym głosem stwierdzili, że to drużyna Sokoła KONSPORT Aleksandrów Łódzki zasłużenie sięgnęła w sobotni wieczór po trzy punkty.
Sławomir Majak (trener Sokoła KONSPORT Aleksandrów Łódzki): Na pewno wynik wskazuje, że mecz był łatwy i prosty, ale ja bym tak tego nie odbierał. Zdawaliśmy sobie sprawę, że czeka nas trudne spotkanie, tym bardziej, że zespół gospodarzy przegrał ostatnio wysoko w Skierniewicach. Spodziewałem się dużej mobilizacji i próby udowodnienia, że był to tylko wypadek przy pracy. Myślę, że z perspektywy całego meczu był on pod pełną kontrolą mojego zespołu, od pierwszej do ostatniej minuty. Dwie bramki na tą chwilę to był najniższy wymiar kary. Na pewno muszę pogratulować mojemu zespołowi, który pozostawił wiele zdrowia, co przełożyło się na fajną grę, strzelone bramki i w konsekwencji na trzy punkty. Z tego powodu się cieszymy. Stąpamy jednak twardo. Wiemy, że ta liga będzie bardzo ciężka do samego końca. Nie ma zdecydowanego faworyta w kontekście awansu do II ligi. Pozostało jeszcze wiele spotkań i skupiamy się teraz już na najbliższym ze Zniczem Biała Piska. Dla mnie była to podróż sentymentalna do Ostródy. Na pewno chciałem, aby mój zespół pokazał dobrą jakościowo piłkę i chyba tak można powiedzieć. Gratuluje chłopakom dobrego meczu. Było kilka fajnych zagrań z pierwszej piłki na dobrym poziomie. Patrzymy jednak realnie na to, co się dzieje w tej lidze i szykujemy się do następnego spotkania.
Jarosław Kotas (trener Sokoła Ostróda): Na pewno nasza porażka, tak jak trener powiedział była zasłużona. Byliśmy zespołem słabszym. W drużynie gości był piłkarz ponad poziom trzeciej ligi, który poradziłby sobie spokojnie w pierwszej lidze, Kasperkiewicz chyba się nazywał. O takim piłkarzu też tutaj marzyłem, nawet prowadziliśmy rozmowy, wybrał drugiego Sokoła i dziś na pewno nie żałuje. My mamy swoje problemy, zanotowaliśmy już dwie porażki, liczyłem na to, że poniesiemy je w całej rundzie. We wrześniu nikt nie zdobył jeszcze jednak awansu, ani nie spadł. Musimy się ogarnąć. Nie tak miała wyglądać nasza gra. Tak, jak trener zauważył, chłopaki nas zdominowali, grali pewnie piłką. Nasi napastnicy, niezależnie kto by nie grał mają jakąś niemoc. Przy pierwszej bramce, którą straciliśmy, przeciwnik pokazał, jak wykańczać takie akcje. Zachował spokój, bez paniki, dobry zwód i 1:0. Limit szczęścia w meczach u nas został wyczerpany. Nie strzelamy już bramek na 1:0 dzięki Hubertowi po rożnych czy wolnych. Brakuje nam jakości, żeby walczyć z tymi najlepszymi. Drużyna gości wygrała zasłużenie i na dzień dzisiejszy był to najlepszy zespół z którym się mierzyliśmy. Na pewno są faworytem do gry o awans. Sezon jest jednak długi. Zobaczymy, ile punktów uda nam się uzbierać do przerwy zimowej i będziemy się zastanawiać o co walczymy. Na dzień dzisiejszy musimy bardziej patrzeć na dół tabeli, niż na górę.