Szkoleniowiec GKS-u Wikielec uważa, że GKS nie raz zdobędzie punkty w tym sezonie, a Sokół może być jednym z kandydatów do awansu w tym sezonie.
Redakcja: Jakie nastroje panują w drużynie. Póki co, GKS przegrał dwa spotkania i już na początku odczuł siłę tej trzeciej ligi. Spodziewał się pan trudnej przeprawy od początku sezonu?
Wojciech Tarnowski: Na pewno spodziewaliśmy się, że będzie to całkowicie inna bajka niż w czwartej lidze, czy jeszcze sezon wcześniej, kiedy występowaliśmy w starej trzeciej. Gdyby nie reorganizacja, drużyna utrzymałaby się wtedy. Uczymy się tej ligi, to prawda. Jesteśmy beniaminkiem, ale mimo wszystko te porażki bolą. W tych pierwszych dwóch meczach nie byliśmy drużyną słabszą. Na pewno te dwie przegrane odciskają piętno na morale drużyny, ale z drugiej strony działają mobilizująco. Mimo, że przyjeżdża rywal wyżej notowany w tabeli, o wyższym potencjalne piłkarskim niż dwaj poprzedni przeciwnicy, to nie składamy broni i będziemy się chcieli zrehabilitować przed własną publicznością.
Finishparkiet oraz Tur to drużyny bardziej wam znane, chociażby z racji położenia geograficznego. Można powiedzieć, że dopiero teraz zaczną się większe schody zaczną się teraz, kiedy przyjdzie się mierzyć z drużyną z łódzkiego województwa, a następnie z ekipami z województwa mazowieckiego?
– Zgadza się. Podlasie nie jest może blisko Wikielca, czy Iławy, odłegłość 320 km od Bielska Podlaskiego robi swoje. Żyjemy jednak w dobie takiego przekazu medialnego, że jesteśmy w stanie obejrzeć poczynania każdego przeciwnika. W rundzie jesiennej poprzedniego sezonu prowadziłem też w trzeciej lidze Finishparkiet. Mam zatem jakiś pogląd odnośnie drużyn z województwa łódzkiego, czy mazowieckiego. Na pewno szanujemy te zespoły, ale nie będziemy się nikogo bać, wtedy nasza praca nie będzie mieć sensu. Wiemy, że będzie ciężko, ale nasze drużyny z Warmii i Mazur pokazywały już nie raz, że nie zawsze stoją na straconej pozycji. Ta liga w tym sezonie może być jeszcze bardziej wyrównana niż poprzednio, a o wyniku meczu może decydować dyspozycja dnia. My na pewno się nie poddamy i będziemy chcieli coś znaczyć w tej lidze.
Prowadzenie ekipy z Nowego Miasta w minionym sezonie, znacząco ułatwia panu rozeznanie wśród drużyn trzecioligowych?
– Na pewno ułatwia. Z Sokołem Aleksandrów również przyszło mi grać jesienią. Co prawda przegraliśmy 0:1. Wiem, że zespół znacząco się zmienił, przyszli m.in Dominik Głowiński i Jakub Szarpak, z którymi było mi dane pracować w Finishparkiecie. Nie jest to dla mnie drużyna anonimowa.
Poza wspomnianymi zawodnikami, do zespołu dołączył również m.in Aleksander Ślęzak. Porównując skład Sokoła z meczu z Drwęcą z jesieni, to w klubie nie ma już połowy tych zawodników, którzy grali w tym spotkaniu. Uważa pan, że obecnie Sokół jest silniejszą drużyną?
– Kapitan ŁKS-u to ostoja defensywy. Myślę, że będzie on dla was sporym wzmocnieniem. Uważam, że Sokół jest obecnie silniejszym zespołem i może włączyć się do walki o najwyższe cele.
Odchodząc od tematu piątkowego meczu. Jak skomentowałby pan całą tą sytuację z “awansem” Finishparkietu, który w końcu jednak pozostał w III lidze. Dołożył pan cegiełkę do wyników tej drużyny, a mimo to zespołu nie ma w II lidze. Szkoda panu przede wszystkim zawodników, którzy na ten awans zapracowali na boisku?
– Na pewno szkoda. Żałuję bardzo, że nie mają oni możliwości grać w wyższej klasie rozgrywkowej, gdyż z pewnością wielu na to zasługiwało. Cieszę się, że drużyna wygrała ligę ze skromnym moim udziałem, bo prowadziłem zespół tylko jesienią. Stworzyłem jednak tą grupę, kiedy przychodziłem do klubu było w nim zaledwie ośmiu zawodników, pozostałych musiałem dołączyć. Cieszę się, że mój następca Sławek Majak, znany w łódzkim środowisku, osiągnął z nimi sukces. Szkoda, że również on nie miał szansy sprawdzić się w II lidze. Przede wszystkim, szkoda zawodników, którzy się porozjeżdżali po różnych klubach. Dwóch wylądowało w Widzewie, dwóch w Sokole, reszta czy to w MKS-ie Ełk, Olimpii Zambrów oraz innych zespołach. W drugiej lidze wylądował tylko Tomek Wojcinowicz w Legionovii Legionowo.
Drużyna się “rozpadła”, a jednak wygrała dwa pierwsze mecze. Miał pan okazję mierzyć się już z tym nowym zespołem. Mimo, że różni on się całkowicie kadrowo, może nie jednej ekipie napsuć krwi w tym sezonie i ponownie liczyć na coś więcej?
– Na pewno jest w stanie. Aczkolwiek w tym pierwszym meczu nie byliśmy słabszym zespołem. Szczególnie w pierwszej połowie mogliśmy wyjść na dwubramkowe prowadzenie. W drugiej odsłonie, zespół Drwęcy się otrząsnął i umiejętnie nas wypunktował. Drugi ich mecz z Pelikanem również pokazał, że są w stanie zdobywać punktów z teoretycznie silniejszymi rywalami. Zespół jest przebudowany, odmłodzony, czas też będzie pracował na ich korzyść.
Przejmował pan GKS w zimowej przerwie, kiedy drużyna zajmowała pozycję lidera. Nie jest chyba prostym zadaniem, objąć zespół, który idzie w dobrym kierunku? Zawsze istnieje ryzyko, że jednak zmiany nie wyjdą na dobre?
– Zgadza się. Kiedy obejmowałem zespół, to GKS miał przewagę siedmiu punktów nad wiceliderem, udało się powiększyć tą różnicę do dwunastu “oczek”. Ta drużyna jest jednak również całkowicie przebudowana. Połowa składu jest całkiem nowa. Za nim to się wszystko dotrze, to potrzeba czasu i pracy. Zapewniam jednak, że my również nie raz zapunktujemy.
Pan najlepiej zna możliwości drużyny. Utrzymanie – cel minimum. GKS będzie liczył na coś więcej?
– Przyznam szczerze, że nigdy nad tym nie myślałem. Koncentruje się jedynie nad kolejnym meczem, a potem następnymi. Co do celu na ten sezon, to wyklaruje się on po siedmiu-ośmiu kolejkach i podejrzewam, że nie tylko u nas, ale u innych drużyn również. Zobaczymy jak poukłada się tabela i będziemy wiedzieć, kto, o co będzie grał.
W poprzednim spotkaniu, pański zespół otrzymał dwie bezpośrednie czerwone kartki. Jedną z nich obejrzał Kacper Zakrzewski, który rozpoczynał ten mecz. Będzie to spore osłabienie?
– Kacper nie grał w ogóle w pierwszym meczu. Także będę miał kim go zastąpić. Będzie pauzował jeden mecz, gdyż faulował rywala wychodzącego na czystą pozycję. Druga zaś, pokazana dla Piotra Wypniewskiego, uważam, że była pokazana zbyt pochopnie.
Do meczu pozostało kilkanaście godzin. Możemy się spodziewać w piątek wymiany ciosów, czy bardziej piłkarskich szachów?
– Na początku, zawsze drużyny się badają. Uważam, że mecz się rozstrzygnie w drugiej połowie.
Foto: Wiesław Raczkowski (dwadozera.pl)