W przedmeczowej rozmowie z naszą stroną, trener MKS-u Ełk przyznał, że ma jeszcze młody zespół, który potrzebuje czasu, aby zacząć punktować. Jest przekonany, że drużyna z pewnością ma o wiele większe aspiracje, niż walka o utrzymanie.
Przede wszystkim, jakie nastroje panują w drużynie. Po zaskakującym początku sezonu i zwycięstwie w Ostródzie, przyszły cztery porażki, w tym ostatnia bardzo dotkliwa z Widzewem Łódź (0:4).
Paweł Sobolewski: Zgadza się. Zaliczyliśmy dobry początek. Każdy myślał, że będziemy dalej zdobywać punkty, my też zresztą tak sądziliśmy. W ostatnim czasie stało się jednak inaczej. Nie mniej jednak nie poddajemy się. Drużyna jest młoda, z dnia na dzień coraz bardziej się zgrywa. Było u nas bardzo dużo zmian w zespole. Z treningu na trening, z meczu na mecz, będziemy wyglądali coraz lepiej. Widzew ostatnio wygrywa z każdym. Można powiedzieć, że łodzianie byli zdecydowanie lepszym zespołem. W poprzednich meczach przegrywaliśmy z powodu braku skuteczności, albo z racji błędach indywidualnych, dlatego też tych punktów jest mało. Mam nadzieję, że w piątek tych błędów będzie jak najmniej i wywieziemy jakieś punkty.
Z drużyną pożegnała się spora grupa kluczowych graczy. Odszedł Daniel Świderski, Łukasz Gryko, Mateusz Butkiewicz, można wymienić jeszcze kilka nazwisk. Praktycznie wszyscy przenieśli się do Olimpii Zambrów. Skąd taka decyzja?
– Poszli za trenerem, za Mirosławem Dymkiem. Tak można to szybko skomentować.
W klubie poza pożegnaniem trenera, zmienił się również prezes. Pojawiały się też jakieś przesłanki, że klub w ogóle nie wystartuje w III lidze?
– Faktycznie doszło do sporych zmian. W zarządzie zmieniły się trzy osoby, przyszedł nowy prezes, sporo roszad w drużynie. Każdy chciałby od razu punktować, ale trzeba cierpliwie na to czekać, budować zespół, a wyniki powinny przyjść. Na początku było ciężko. Na pierwszych treningach było pięciu-sześciu zawodników. Zagraliśmy takie sparingi jakie mogliśmy, blisko nas, głównie z drużynami z czwartej ligi, czy okręgówki. Uzbieraliśmy drużynę, uważam, że niezłą, ale żeby zaczęło dobrze to funkcjonować to potrzeba czasu.
Z racji wielu zmian i zawirowań w klubie, pańska kandydatura była jedyną, jeśli chodzi o pozycję szkoleniowca? Długo musiał się pan zastanawiać, żeby podjąć się tego wyzwania?
– To było takie naturalne. Wiadomo, że jestem najstarszym zawodnikiem drużyny, mam papiery, żeby prowadzić zespół i wiadomo było, że pomogę i przejmę zespół. Pomagam jak tylko mogę i robię to najlepiej jak potrafię.
Można powiedzieć, że dzieli pan dwa etaty. Zaliczył już pan dwa występy w tym sezonie. Z racji już podeszłego wieku, jako piłkarza, to urazy już powoli coraz częściej dolegają i stąd też mniejsza ilość rozegranych spotkań, czy może wybiera pan mecze w których najbardziej może pomóc pan drużynie?
– Tak, dokładnie. Mam właśnie uraz, ale wracam powoli do gry. Już trenuję. Myślę, że niedługo wystąpię, możliwe już w piątek. Chciałbym grać w każdym meczu, ale czasami zdrowie nie pozwala. Są kontuzje i urazy, ja takie miałem ostatnio. Jestem już jednak kilka dni w treningu i mam nadzieję, że lada chwila będę w pełni sił.
Z pewnością ma pan czasami spory dylemat, czy postawić na siebie, a może na innych zawodników z drużyny. Chłopaki czasami żartują, że najlepiej jakby postawił pan na siebie, żeby w razie co zrzucić winę na trenera?
– Tak, często to słyszę. Jeżeli jestem zdrowy to staram się grać tyle ile mogę. Kiedy są dokonywane zmiany, to z reguły jednak schodzę jako pierwszy.
Łatwiej prowadzi się zespół z ławki rezerwowych, a może jednak z boiska?
– Myślałem, że z boiska będzie trudno, ale jednak nie jest. Widzę, kto jak gra i mogę dawać pewne wskazówki zawodnikom. Wiadomo, że z boku ten punkt widzenia jest szerszy, ale nie robi mi to znaczącej różnicy.
Wiadomo, że jest pan najbardziej doświadczonym graczem w drużynie. Ta spora liczba występów w ekstraklasie oraz obycie z piłką na wyższym poziomie, przekłada się na ten autorytet u graczy?
– Na pewno tak.
Wracając do ligi. Czego pana zdaniem brakowało w tych ostatnich przegranych spotkaniach? Możliwości i aspiracje drużyny znacząco wybiegają ponad tą pozycję na której się obecnie znajdujecie?
– Zdecydowanie tak. Tak jak wspomniałem na początku. W pięciu meczach, tylko Widzew był zdecydowanie lepszy. W reszty spotkaniach nie zasłużyliśmy na porażki. Raz, że nie strzelaliśmy swoich sytuacji, a dwa, że popełnialiśmy bardzo głupie błędy, które kończyły się stratą bramek. Pracujemy nad tym, aby to poprawić. Musimy w końcu coś strzelać, bo zdecydowanie zdobywamy za mało bramek.
Uważa pan, że Daniel Świderski był takim zawodnikiem, że kiedy nawet nie szło drużynie, to on sam potrafił często zmienić oblicze meczu?
– Taki zawodnik to skarb. Gdzie nie przyłożył nogi to zdobywał bramki, czasami nawet z niczego. Nie ma już go jednak w drużynie, mamy innych graczy i mam nadzieję, że i oni zaczną zdobywać gole.
Nie jest niespodzianką, że nie jesteście typowani na faworyta tego meczu. W poprzednim sezonie w Aleksandrowie grał pan cały mecz. Pamięta pan ten mecz i jak to wyglądało?
– Tak, niestety pamiętam.
Podobnie jak w Ełku, w Sokole też doszło do sporych zmian kadrowych. Analizował pan parę spotkań drużyny? Jest to zespół silniejszy niż wiosną?
– Tak, cały czas analizuje. Ciężko powiedzieć, nie znam tych zawodników. Całe życie byłem w ekstraklasie. Podobnie, jak Franciszek Smuda mówił na konferencji po meczu z Widzewem, on sam nie zna jeszcze wszystkich swoich zawodników. Nie mniej jednak oglądałem kilka meczów z udziałem Sokoła. Na pewno jest to ciekawy i wymagający zespół.
Przed wami dość długa podróż do Aleksandrowa. Nie boi się pan o to, że te kilometry w autokarze przełożą się na dyspozycję meczową?
– Jesteśmy przyzwyczajeni do tego. Także wyjdziemy i podróż nam nie przeszkodzi, aby biegać i walczyć.
Z Widzewem pana zespół przede wszystkim nie chciał stracić bramki. Udawało się to do początku drugiej połowy. Tym razem można się spodziewać odważniejszej gry pana graczy, czy z podobnym respektem darzycie zespół Sokoła i przede wszystkim przyjedziecie, aby tego meczu nie przegrać, a jak uda się coś więcej to plan zostanie wykonany w stu procentach?
– Cały czas nad tym myślę, dlatego nie odpowiem na to pytanie, czy wyjdziemy za podwójną gardą, czy od razu rzucimy się do ataku.
Foto:Radio 5