Swoje pierwsze trafienie w tym sezonie zanotował w sobotę Michał Michałek. Była to na tyle ważna bramka, gdyż ustaliła wynik spotkania i definitywnie podcięła skrzydła ekipie z Morąga.
Redakcja: Za wami dość trudne spotkanie z Huraganem. Po końcowym gwizdku można powiedzieć, że odetchnęliście trochę z ulgą?
Michał Michałek: Moim zdaniem była to najlepsza drużyna poza Widzewem, która przyjechała na nasz teren. Tak samo jak powiedział Demon, fajnie grali w piłkę i miło się to oglądało. Stworzyliśmy dobre widowisko. W przeciągu kilkunastu minut mogliśmy przegrywać, ale tak się nie stało, wykorzystaliśmy swoje sytuacje i zasłużenie wygraliśmy mecz.
Zaskoczyło was, że goście dość odważnie ruszyli na was od pierwszych minut? Po kwadransie mogło być już 2:0, tylko fatalne pudło Joao Criciumy, a następnie słupek uratował was od straty bramek.
– Jak to mówią, niewykorzystane sytuacje się mszczą. My mieliśmy dwie, trzy sytuacje, z których wykorzystaliśmy właśnie te dwie i udało nam się zdobyć trzy punkty.
Dobre zespoły poznaje się po tym, że nawet kiedy nie za bardzo idzie to jednak zdobywają one punkty. Można chyba powiedzieć, że tak było w sobotę. Sytuacji stu procentowych nie mieliście, ponownie jednak te stałe fragmenty zrobiły swoje. W każdym tygodniu trenujecie nowe rozwiązania, by zaskoczyć przeciwników?
– Nie kładziemy jakiegoś dużego nacisku na stałe fragmenty gry. Mamy wyćwiczone swoje wykonania, doskonalimy je i modyfikujemy je pod konkretnego rywala. Trener ogląda zespoły, z którymi się mierzymy. Każdy wie jak je wykonujemy, ale przez drobne zmiany dokładamy cegiełkę do tych elementów i to się zazębia, co przekłada się na zdobywanie bramek.
Po twoim golu było już wiadomo, że to spotkanie się wam nie wymknie. To był twój pierwszy gol w tym sezonie, zdobyty w takich okolicznościach cieszy podwójnie?
– Mnie cieszy przede wszystkim ze znowu trafiłem do siatki i to, że drużyna wygrała. Nie ukrywajmy, że ten drugi gol dał nam troszeczkę odetchnąć. Mieliśmy też okazję do zdobycia kolejnego gola. Przy stanie 1:0 mogło się wszystko wydarzyć, Huragan też miał okazję do wyrównania. Wygraliśmy jednak ten mecz 2:0 i trzeba się cieszyć z tych trzech punktów.
Runda powoli dobiega końca, przez tą kontuzję, nabytą latem “przeleciała” ci ona praktycznie koło nosa. Czujesz jeszcze jakieś blokady, żeby przypadkiem uraz nie ponowił się jeszcze w samej końcówce jesieni, czy już raczej nie ma po tym śladu?
– Nie podchodzę do tej kontuzji, nie myślę o niej. Noga mi nie dokucza, po urazie nie ma już śladu. Odstawiłem już blokady, które podtrzymywały mi kostkę. Czuje już pewny komfort, czego brakowało mi po kontuzji. Myślę, że powoli wchodzę do tej gry i będzie coraz lepiej. Napastnika się rozlicza z bramek, a gole dla napastnika są dodatkowym bodźcem do kolejnych. Myślę, że do końca rundy uda się jeszcze coś strzelić.
Następny mecz ligowy zagracie dopiero za dwa tygodnie. Ta przerwa wam pomoże, czy jednak wybić was z rytmu?
– Myślę, że spokojnie przygotujemy się do mecz z Ursusem. Zawsze ta przerwa pomaga zawodnikom, którzy grają od pierwszej do ostatniej minuty i odczuwają te trudy. Myślę, że chłopaki odpoczną i złapią świeżość. Raczej nie powinno nas to wybić z rytmu, gdyż przed nami jeszcze mecz rezerw oraz spotkanie pucharowe. Trener z pewnością tak to poukłada, aby było dobrze.