Od niedawna z Sokołem Aleksandrów Łódzki związany Tomasz Łapiński. Doradca do spraw sportowych opowiada m.in o swojej pracy w klubie oraz planach na przyszłość.
Redakcja: Za Panem już blisko pół roku pobytu w Sokole. Jak oceniłby Pan te kilka miesięcy swojej pracy?
Tomasz Łapiński: Generalnie był to czas, kiedy dość uważnie przyglądałem się drużynie i analizowałem ich silny i słabe punkty. Do tego głównie skupiłem się typowo na rozgrywkach samej trzeciej ligi. Wcześniej mniej obserwowałem ten poziom rozgrywkowy. Ten czas dał mi sporo informacji na podstawie których mogę podejmować kolejne decyzje.
Wielu kibiców nie do końca wie czym w zasadzie zajmuje się Pan w klubie. Może Pan przybliżyć zakres obowiązków, które ma Pan do wykonania w Sokole?
– Co do samych obowiązków, to tak jak już wspomniałem. Podpowiadam trenerowi, czy zarządowi w kilku kwestiach. Te rady mają zaowocować tym, że wzrośnie poziom sportowy i organizacyjny klubu. Jestem „trybem” w maszynie, która ma coraz lepiej funkcjonować i to są w zasadzie moje obowiązki. Nadrzędny cel to pomoc pierwszej drużynie.
Jak to się stało, że znalazł się Pan w klubie?
– Zostałem poproszony o pomoc przez prezesa Pawła Koślę oraz Mieczysława Majewskiego, który jest głównym sponsorem klubu. Porozmawialiśmy, wiedziałem kto jest pierwszym trenerem drużyny i to też miało znaczenie. Piotr jest moich przyjacielem jeszcze za czasów gry w piłkę. Zgodziłem się i jestem.
Ciężko pewnie porównywać obecne czasy z tymi, kiedy Pan grał czynnie w piłkę. Nie mniej jednak ten czas spędzony w Widzewie czy Legii dał Panu spory bagaż doświadczeń, który można przekładać obecnie na pracę w Sokole?
– Generalnie rzecz biorąc całe życie spędziłem w szatni piłkarskiej. W tamtych czasach koncentrowałem się głównie na kwestiach sportowych, a nie organizacyjnych. Nie mniej jednak siłą rzeczy będąc tyle czasu w klubie sportowym zdobywa się pewne doświadczenie. Z drugiej strony sposób funkcjonowania klubów obecnie się troszkę zmienił. Po zakończeniu kariery jestem też blisko futbolu, głównie jako dziennikarz sportowy, czy to wcześniej przy ekstraklasie, a obecnie pierwszej lidze. Wiem jak kluby funkcjonują i mam już pewien plan, aby Sokół funkcjonował lepiej.
Praca w Sokole ma dla Pana jedynie charakter epizodyczny, czy może planuje Pan dłużej współpracować z klubem?
– Nie chcę tutaj robić jakiś wielkich planów na dziesięciolecia. Mam świadomość, że życie piłkarskie jest bardzo zmienne, różne rzeczy się mogą wydarzyć. Działam na bieżąco. Rzeczywiście moim celem nie jest pozostanie w klubie na tydzień, czy miesiąc. Myślimy w dłuższym okresie na temat tego co będzie dziać się w klubie, ale też nie w perspektywie np. dwudziestu lat, bo obecnie nie ma to najbliższego sensu.
Jaki cel w takim razie jest stawiany przez klub w najbliższym czasie. Awans do II ligi?
– Celem jest stworzenie jak najsilniejszej drużyny, która będzie starała się walczyć o awans. Mamy takie możliwości, a nie inne i w ramach tego chcemy ten klub budować. Nie będą dokonywane żadne dziwne ruchy, których klub nie mógłby spełnić. Biorąc pod uwagę swoje możliwości chcemy, aby drużyna prezentowała się jak najlepiej. Awans na pewno były świetny, ale wiemy, że nie będzie to łatwe. Chcemy podejść do tego dość rozsądnie. Nie stawiamy sobie konkretnego deadline’u. Chcemy działać, żeby miało to ręce i nogi, oraz żeby kibice czerpali z tego radość.
Jakie aspekty Pana zdaniem uległy poprawie od czasu Pana przyjścia do Sokoła. Ewentualnie nad czym przede wszystkim chce Pan pracować w najbliższym czasie?
– Na pewno zawsze znajdą się aspekty nad którymi trzeba pracować. Jest kilka kwestii, które chcielibyśmy jeszcze dograć z szefostwem obiektów. Mamy nadzieję, że uda się to rozwikłać i jeszcze bardziej polepszyć współpracę.. Co do pracy codziennej to musimy skupiać się rzecz jasna na pierwszej drużynie. Nad nią praca w zasadzie nigdy się nie kończy. To jest twór, który jest bardzo płynny i trzeba go bacznie obserwować. Różne aspekty wpływają na to jak drużyna funkcjonuje. Musimy przede wszystkim tego pilnować.
Brak oświetlenia na głównej płycie jest też kwestią nad którą klub chciałby pracować w najbliższym czasie? Momentami może jednak tego brakować, szczególnie zimą, kiedy popołudniowe treningi muszą z reguły odbywać się na bocznym boisku.
– Oświetlenie głównego boiska jest to dość duża inwestycja. Ja bym jednak zaczął od prostszych rzeczy o których mówiłem wcześniej. Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, bo to nie ma sensu. Jest to kwestia ułożenia zasad współpracy, aby drużyna na tym nie traciła.
Sokół na wiosnę spisuje się bardzo dobrze. Przy odrobinie szczęścia, licząc jedynie mecze rundy rewanżowej to Sokół byłby w pierwszej trójce. Co przełożyło się na poprawę tej gry, tak dobrze przepracowany okres zimowy?
– W piłce generalnie na sukces składa się wiele rzeczy, które zsumowane przynoszą odpowiednie rezultaty. Staramy się od jesieni zeszłego roku „dorzucać pewne kamyczki do ogródka”, aby ta budowa zespołu była coraz lepsza. Jest sporo drobnych rzeczy na których skupiamy uwagę.
Pojawia się Pan na meczach Sokoła oraz innych drużyn, obserwuje Pan zawodników. Czy w klubie są już prowadzone jakieś rozmowy na temat ewentualnych letnich wzmocnień drużyny?
– Zastanawiamy się, obserwujemy rynek i zawodników, ale na ten moment nie chciałbym tutaj podawać jakiś konkretów. Sezon jeszcze trwa, musimy skupić się jeszcze na najbliższych sześciu kolejkach.
Sokół może w tym sezonie rozdawać karty w kontekście awansu do II ligi. Drużyna urwała punkty u siebie Łódzkiemu Klubowi Sportowemu, za chwilę pojedynek z Finishparkietem, a na końcu jeszcze mecz z Widzewem. Jeśli chodzi o to środowe spotkanie, to klub też w pewnym stopniu chciałby pomóc łódzkim zespołom? Każda strata punktów przez wicelidera to „woda na młyn” dla obu drużyn z Łodzi.
– Ja patrzę na piłkę w bardzo prosty sposób. Jeśli mam mecz, to wychodzę na niego i chcę go wygrać za wszelką cenę. Koniec i kropka. Nieważne komu to pomoże czy przeszkodzi. Najważniejszy jest ten najbliższy mecz. Jeżeli przy okazji to pomoże łódzkim drużynom to fajnie. Chciałbym jednak jako profesjonalista, aby piłkarze Sokoła właśnie w ten sposób podchodzili do spotkań. Nieważne czy na potknięcie Finishparkietu czeka Widzew czy ŁKS. Jeżeli gramy z tą drużyną to chcemy ten mecz wygrać i tyle.
Na koniec nie obyłoby się również bez pytania odnośnie najbliższych derbów Łodzi. Zaraz po meczu w Nowym Mieście Lubawskim, po raz sześćdziesiąty czwarty obydwie drużyny „skrzyżują rękawice”. Kogo typowałby Pan na zwycięzcę oraz ewentualnie, która drużyna może w tym roku awansować?
– To jest odwieczne pytanie przed derbami. Ten mecz rządzi się własnymi prawami i każda z drużyn może wygrać. Historia pokazuje, że tak często było. Nawet jak zespoły miały całkowicie inne pozycje w tabeli, to wyniki były bardzo różne. Obie drużyny przywiązują do tego meczu olbrzymią wagę. Myślę jednak, że trybuny to jest ogromny atut Widzewa. Taki obiekt na tym poziomie rozgrywkowym, w pełni wypełniony oraz z takim niesamowitym dopingiem, to jest coś co w tym momencie może przechylić szalę na korzyść Widzewa. Jest to na pewno ważny mecz w kontekście awansu, ale nie kluczowy. Zwycięstwo Widzewa tak naprawdę nie da jeszcze pewności awansu, a jedynie zniweluje straty do rywali. Widzew jeśli chce myśleć o awansie to nie wystarczy, że wygra derby, ale musi wygrać również kolejne spotkania.