Bramkę na wagę trzech punktów w środowym spotkaniu z Unią Skierniewice zdobył Tomasz Bogołębski. Zawodnik przyznaje, że najtrudniejsza przeprawa w sierpniu jednak dopiero przed drużyną.
Redakcja: Tomek, przede wszystkim, jak oceniłbyś środowe spotkanie z Unią?
Tomasz Bogołębski: Na pewno był to bardzo gorący i trudny teren. Wiele zespołów może mieć tam ciężkie przeprawy. Myślę, że wiele przysłowiowych faworytów będzie w Skierniewicach tracić punkty. Unia, jako beniaminek trzeciej ligi pokazywała już w zeszłym sezonie, że jest gotowa na ten poziom rozgrywkowy i tylko to potwierdza. W przekroju całego spotkania byliśmy lepszym zespołem, stworzyliśmy sobie dużo więcej sytuacji podbramkowych. Najlepiej o tym świadczy fakt, że rywale nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę. Był to bardzo ciężki mecz, pełen walki i kartek. Było to jednak zasłużone zwycięstwo i trzy punkty nam się należały.
Tak jak wspomniałeś, Unia nie oddała ani jednego celnego strzału na waszą bramkę. Mimo to uważasz, że był to trudniejszy rywal niż Ursus?
– Myślę, że w tej lidze nie ma rywali cięższych lub łatwiejszych. Każdy mecz jest bardzo trudny i z każdym przeciwnikiem trzeba będzie wyszarpać punkty. Dobitnie pokazał też to zeszły sezon. W tej lidze z każdym można wygrać i przegrać. Nie oceniałbym tego w kategoriach, lepszy i gorszy zespół. Unia była bardzo solidnym przeciwnikiem, który był bardzo groźny przy stałych fragmentach gry. Rywale mają rosłych zawodników, którzy potrafili być groźni w powietrzu.
Wydawało się, że powinno pójść prościej niż w starciu z Ursusem. Zdobyliście bramkę w 23. minucie, ale nerwów do samego końca nie brakowało.
– Wiadomo to była przewaga jednego trafienia, a wynik był na styku. Zadecydowałby przypadek lub jeden błąd i mogliśmy też stracić bramkę, stąd ta nerwówka wynikała właśnie z tego. Nie było tego zaplecza bramkowego. Zdecydowanie brakowało tego drugiego trafienia, które zamknęłoby mecz i uspokoiłoby naszą grę. Unia wtedy też pewnie otworzyłaby sie i możliwe udałoby się poprawić trzecią bramką. Szkoda, że nie udało się strzelić tej drugiej bramki, gdyż były ku temu okazje.
Chwilami w drugiej połowie wyglądało tak, że zbyt mocno cofnęliście się na własną połowę. Tak to miało właśnie wyglądać? Chcieliście zaciągnąć rywali, czy może już w końcówce bardziej bronić tego rezultatu?
– Chyba większość zespołów ma w charakterystyce, że po objęciu prowadzenia, podświadomie się trochę cofa i oddaje pole rywalom. W tym przypadku było też podobnie, Unia musiała strzelić bramkę, kreować sobie sytuacje, a my cierpliwie czekaliśmy na okazje, które tworzyły się też po naszej stronie. Szkoda, że nie udało się ich ostatecznie wykorzystać.
Kolejny raz o zwycięstwie zadecydował stały fragment gry. To też dodatkowo daje wam do myślenia, że na treningach trzeba dodatkowo skupić się jednak na tej skuteczności i ataku pozycyjnym?
– Stałe fragmenty gry są bardzo ważnym elementem. Pokazały to dwa mecze. Dzięki tym bramkom mamy sześć punktów. Nie mniej jednak, nad tą grą w ataku pozycyjnym i skutecznością trzeba pracować. Liczę jednak na to, że to przyjdzie z czasem. Jak wiadomo, do drużyny doszło sporo nowych graczy. To musi potrwać, abyśmy lepiej rozumieli się na boisku i powielali pewne schematy, wręcz zagrywali sobie w ciemno. Myślę, że nadal będziemy pracować solidnie nad wszystkimi elementami, a ta płynność w ataku pozycyjnym przyjdzie z czasem.
Sędzia zawodów pokazał wczoraj aż dziewięć żółtych kartek, z czego sześć dla naszej drużyny. To wprowadzało trochę dodatkową nerwowość?
– Tych kartek było zdecydowanie za dużo. Sędzia za szybko zaczął je pokazywać. W konsekwencji pierwszej decyzji zaczął pokazywać kolejne kartki. Nie chciałbym jednak wypowiadać się nad pracą tego Pana. To był kolejny mecz z kolei, kiedy arbiter sędziował spotkanie z moim udziałem. Za każdym razem sędziował go tak słabo, jak teraz. Te kartki wynikały z tego, że prowadzący zawody nie stanął na wysokości zadania.
W sobotę zagracie z Legionovią, która udanie zrehabilitowała się po porażce w Skierniewicach, pokonując ŁKS 1926 Łomża 5:1. To twoim zdaniem będzie najcięższy sprawdzian w tym miesiącu?
– Wiadomo, Legionovia to spadkowicz z II ligi. Myślę, że każda drużyna, która spada do niższej klasy rozgrywkowej chce powrócić szybko na swoje miejsce. Nawet po tym meczu w Skierniewicach, gdzie oni byli lepszym zespołem, a mimo to przegrali, pokazali, że będą groźnym rywalem dla każdego. Tak można to starcie określić. Z każdym trzeba jednak te punkty wywalczyć. Nie mniej jednak można powiedzieć, że to będzie najtrudniejszy sprawdzian w tych pierwszych czterech kolejkach. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że będzie to trzeci mecz w przeciągu siedmiu dni. To zmęczenie też będzie dawać o sobie znać, chociaż warunki będą takie same dla obu drużyn. Boisko to zweryfikuje, czy to spotkanie będzie łatwe czy trudne. Liczę na to, że podtrzymamy dobrą passę i damy trochę radości kibicom w Aleksandrowie, a trzy punkty zostaną u nas.