Pierwsza ligowe zawody od pierwszej minuty w lidze zanotował w sobotę Tomasz Bogołębski. Pomocnik został zmieniony w 71. minucie przez Łukasza Marciniaka.
Redakcja:Przede wszystkim powiedz, jak oceniłbyś to ostatnie spotkanie z Polonią. Z poziomu trybun mogło ono rozczarować kibiców.
Tomasz Bogołębski: Na pewno tak. Był to mecz rozgrywany głównie w środku pola, gdzie było dużo walki. Sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo, zarówno z jednej i drugiej strony. Nie było to widowiskowe spotkanie dla kibiców. Remis, jak najbardziej sprawiedliwy. Cieszy, że podtrzymaliśmy serię meczów bez porażki. Takie mecze się zdarzają. Jeśli nie udaje się wygrać, to trzeba spotkanie chociaż zremisować. Z tego trzeba się cieszyć.
Był to dla ciebie pierwszy ligowy mecz po kontuzji. Wcześniej wchodziłeś w drugich połówkach lub grałeś w rezerwach bądź pucharze. Zmiana w 70. minucie spowodowana była brakiem sił, czy też kwestią doboru innej taktyki przez trenera w końcówce spotkania?
– Wydaje mi się, że była to głównie decyzja trenera. Łukasz miał pomóc nam stworzyć sobie jakieś sytuacje z przodu. Ja czułem się dobrze. Wydaje mi się, że osoby, które oglądały mnie z boku, widziały, że sił mi nie brakowało i dobrze czułem się w tym dniu. Bardzo się cieszę, że przyszedł taki moment, kiedy mogłem zagrać od pierwszej minuty.
Jest to również wasza pierwsza strata punktów na wyjazdach. W tym spotkaniu zagraliście troszeczkę bezpieczniej niż zwykle? W składzie pojawił się chociażby Damian Bierżyński, który na boku miał raczej chyba zatrzymywać rywali, niż samemu napędzać zespół do ataku.
– Na pewno tak. To są przemyślenia sztabu szkoleniowego odnośnie poszczególnych rywali. Pod każdy zespół dobierana jest kadra meczowa oraz wyjściowa jedenastka. Wiedzieliśmy, że Polonia ma w swojej drużynie Mariusza Marczaka, który dobrze “bije” stałe fragmenty gry. Poza tym mają dużo rosłych zawodników. Chcieliśmy zabezpieczyć tył, aby nie stracić bramki. Do przodu liczyliśmy, że uda się ich skontrować i zdobyć gola. Mecz jednak ułożył się na typowe 0:0.
Spotkanie szczególnie w drugiej połowie było coraz ostrzejsze. Dało się to odczuć następnego dnia?
– Jeśli chodzi o mnie to nie. Mój stan zdrowia jest w porządku. Czułem się dobrze. Po meczu nie działo się nic konkretnego.
Przed wami mecz z Legią II Warszawa. Przeciwko tej drużynie debiutowałeś w III lidze. Pamiętasz to spotkanie i rezultat?
– Bodajże tak. To był pierwszy mecz po awansie do III ligi z Nerem Poddębice. Rezerwy Legii przyjechały do Poddębic, a spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0. Powinniśmy jednak ten mecz wygrać, gdyż mieliśmy sporo klarownych sytuacji. Akurat w tym meczu zagrał jednak też Arkadiusz Malarz i swoimi interwencjami uratował remis dla Legii. Co prawda, rywale też mieli swoje okazje, ale wydaje mi się, że to Ner miał lekką przewagę. Dla całego miasta był to fajny moment. Drużyna debiutowała w trzeciej lidze, przyjechała Legia z Arkiem Malerzem, czy Michałem Kopczyńskim, więc było na co popatrzeć.
Goście z Warszawy nie wygrali od trzech spotkań, a w ostatnich dwóch ponieśli porażki. Uważasz, że po braku awansu pierwszego zespołu do europejskich pucharów, zapał rezerw w kontekście walki o awans troszeczkę opadł?
– Nie wydaje mi się. Drużyna rezerw jest osobną jednostką w całej Legii. Ma swoje odgórne cele i uważam, że będą nadal walczyć o awans. Nie doszukiwałbym się zależności między rezerwami, a pierwszą drużyną. Trafili na gorszy moment, każdy na niego trafi. Miejmy nadzieję, że w niedzielę uda nam się podtrzymać ich złą passę i zgarnąć trzy punkty.
Legia, jako jedna z niewielu drużyn w lidze, czy to u siebie, czy na wyjazdach lubi grać otwarty futbol. Będzie to dla was ułatwienie w niedzielę?
– Zespoły, które przyjeżdżają i grają ofensywnie są bardziej odkryte z tyłu i można je kontrować. Spokojnie przepracujemy ten tydzień pod kątem tego meczu. Przygotujemy się pod kątem taktycznym i będziemy wiedzieć, jak ich “ugryźć”.