Sebastian Kobiera wraz Michałem Brudnickim i Jakubem Szarpakiem ma najwięcej rozegranych minut w tym sezonie. Pomocnik nie uważa jednak, że ma pewne miejsce w wyjściowej jedenastce.
Redakcja: Druga strata punktów w tym sezonie. Wiadomo, że zawsze gra się o trzy punkty, ale tym razem chyba nie można mówić o tym, że jedna z drużyn zasłużyła na zwycięstwo?
Sebastian Kobiera: Mecz faktycznie był wyrównany. Nie mnie jednak, Polonia to spadkowicz z II ligi i z pewnością jest trudnym rywalem. Nie jedna drużyna straci jeszcze w Warszawie punkty, gdyż mecze tam nie należą do łatwych.
Polonia u siebie nie prezentowała się dobrze w poprzednich spotkaniach. Teraz też nie postawiła wysoki poprzeczki. Głównie to chyba zespół, który gra solidnie z tyłu, jakości w rozegraniu akcji nie było za wiele?
– Większość meczu toczyła się w środku pola. Trzeba było sporo się napracować i walczyć o każdą piłkę. Obie drużyny miały mało miejsca do rozegrania futbolówki. Widać było to zresztą po sytuacjach. Zarówno Sokół i Polonia nie mogła za wiele zdziałać z przodu.
Wiele spekulowało się o tym kto będzie grał w środku pola w tym sezonie. Jak widać, trener upatrzył w tobie numer jeden. Robi tobie jakąś różnicę z kim grasz środku pola? Rywalizacja nadal jest spora?
– Nie uważam się numerem jeden, wychodzę na boisko i staram się grać jak najlepiej, a w tygodniu walczę o miejsce w pierwszej jedenastce, bo rywalizacja jest duża.
W drugiej połowie gra wyglądała już trochę lepiej. Padło sporo mocniejszych słów w szatni?
– To co jest w szatni, tego zawodnicy nie wynoszą na zewnątrz. Po wskazówkach trenera, nasza gra wyglądała o wiele lepiej niż w pierwszej połowie.
Przed wami mecz z Legia II. Od trzech spotkań nie udało się wam wygrać z wojskowymi. To dodatkowo mobilizuje do tego, żeby przerwać zła passe?
– Zawsze gra się ciężko z drużynami ze stolicy, ale zrobimy wszystko żeby wygrać ten mecz i przerwać tą złą passę.