Kibice Sokoła KONSPORT Aleksandrów Łódzki musieli długo czekać, aby ponownie na placu gry zobaczyć Joachima Pabjańczyka. Pomocnik powrócił po kontuzji i wystąpił w ostatnim spotkaniu z Huraganem Morąg. 26-latek wszedł na plac gry w 75. minucie.
Redakcja: Za wami mecz pełen walki, nie tylko z przeciwnikiem, ale i chyba też z placem gry. Jak oceniłbyś wasz występ i warunki w jakich przyszło wam grać z Huraganem?
Joachim Pabjańczyk: Faktycznie boisko nie pomagało nam w graniu piłką, więc drużyny musiały postawić na walkę i zaangażowanie. Uważam, że chłopaki bardzo mocno pracowali od początku do końca i przyniosło to efekty w postaci gola w końcówce meczu.
Czymś szczególnym zaskoczył was Huragan, czy w zasadzie tak jak trener wam przedstawił rywala, to dokładnie tak to wyglądało? Na jakieś aspekty mieliście bardziej uważać?
– Wiedzieliśmy, że przeciwnicy mają silnego napastnika w postaci Piotra Karłowicza i będzie on dostawał dużo piłek. Na to szczególnie zwracał nam uwagę trener. Wydaje mi się jednak, że nasz duet środkowych obrońców wykonał swoje zadanie i umiejętnie powstrzymywał gracza rywali.
Wróciłeś do gry po blisko siedmiu miesiącach przerwy. Jak właściwie przebiegało twoje leczenie? Czujesz się już w pełni wyleczony?
– Zgadza się, szóstego maja minęło dokładnie siedem miesięcy od mojego ostatniego meczu na trzecioligowych boiskach. Co do mojego “leczenia” to mam sporo zastrzeżeń, gdyż mój macierzysty klub nie zachował się wobec mnie zbytnio fair, ale to już temat na inną rozmowę.
Usiadłeś już na ławce w meczu z ŁKS-em. W sobotę dostałeś piętnaście minut. Czujesz się gotowy na większy wymiar czasowy, czy uważasz, że to dobry ruch trenera, że stopniowo próbuje wprowadzać cię do zespołu?
– Trenuje od dwóch tygodni, więc dość szybko dostałem szansę na pokazanie się. Czułem się dobrze, więc teraz to jest decyzja trenera, czy będzie dawał mi szanse.
Do końca sezonu pozostało siedem kolejek. Sokół raczej nie powinien obawiać się spadku. Możliwe i więcej minut dostaną zawodnicy, którzy do tej pory ich nie otrzymywali. Jak ty zapatrujesz swoje najbliższe tygodnie. Będziesz chciał się pokazać z jak najlepszej strony, aby pozostać w klubie?
– Już przed tym spotkaniem z Huraganem trener dokonał kilku zmian, o których dowiedzieliśmy się tuż przed samym meczem. To jest powoli ten okres, kiedy podstawowa jedenastka ma już trochę spotkań w nogach i potrzeba zmian. Mnie jak każdemu innemu chłopakowi oczywiście zależy na graniu. Po to trenujemy, żeby dostawać szansę pokazania się w meczach. Co do mojej przyszłości w klubie, to muszę dawać z siebie wszystko, a decyzja zależy i tak od trenera i zarządu.
Przed wami teraz mecz z MKS Ełk. Drużyna Mirosława Dymka uzbierała wiosną tyle samo punktów co Sokół? Spodziewacie się trudnego spotkania?
– Już jesienią gracze z Ełku pokazali, że walczą do końca, co przełożyło się w “zabranie” nam punktów w samej końcówce. Mam nadzieję, że mecz u siebie będzie doskonałą okazją do rewanżu.