Bez wątpienia najlepszym zawodnikiem sobotniego meczu przeciwko ŁKS Łomża był Jakub Rogalski. Młody pomocnik Sokoła najpierw pokonał bramkarza gospodarzy, a nastepnie zanotował asystę przy golu Michała Michałka.
Podopieczni Piotra Kupki od początku próbowali dyktować swoje tempo gry i kontrolować przebieg boiskowych wydarzeń. Już w 10. minucie poskutkowało to pięknym trafieniem Jakuba Rogalskiego. Dwadzieścia sześć minut później wynik podwyższył Michał Michałek i do szatni zielono-biali schodzili z dwubramkowym prowadzeniem. – Z pewnością założenia przedmeczowe bardzo nam pomogły. Mieliśmy od początku wysoko wyjść na zespół z Łomży i spróbować już na początku zdobyć bramkę. Wydawałoby się, że takie niezbyt groźne wybicie z własnej połowy, zagapili się przy tym obrońcy rywali, znalazłem się na dobrej pozycji i mogliśmy cieszyć się z bramki. Przede wszystkim byliśmy bardzo skupieni w ustawieniu. Chcieliśmy przełamać się na wyjeździe i to się udało. Od pierwszych minut w zespole panowała duża koncentracja i mobilizacja, aby zgarnąć trzy punkty w Łomży – skomentował po meczu Jakub Rogalski
Dla pomocnika Sokoła, sobotnie trafienie było premierowym w rozgrywkach trzeciej ligi. Ostatnio przyzwyczailiśmy się do tego, że Kuba zdobywa ładne bramki. Podobnie było zresztą w zimowym sparingu z Widzewem Łódź. – Ciężko powiedzieć, z czego wynikają te bramki w tych teoretycznie trudniejszych sytuacjach. Po prostu intuicyjnie strzeliłem, nie chciałem przyjmować i jakoś wpadło. Przy drugiej bramce udało się też zanotować asystę, lepiej tego meczu nie mogłem sobie wyobrazić. – odniósł się 18-latek.
Na drugą połowę aleksandrowianie wyszli bardziej z nastawieniem utrzymania korzystnego wyniku. Mimo to potrafili stworzyć sobie jeszcze kilka dogodnych okazji do strzelania gola. Rywale w zasadzie tylko raz zaskoczyli defensywę gości, lecz pewnie uderzenie zza szesnastki wybronił Michał Brudnicki – W przerwie trener uczulał nas, że nie możemy popaść w euforie i przed nami jeszcze 45 minut gry i żebyśmy przede wszystkim postarali się dowieźć to prowadzenie do końca. Wynik 2:0 szczególnie na wyjeździe jest bardzo niebezpieczny. Wystarczyła kontaktowa bramka gospodarzy i mecz mógł się całkowicie inaczej ułożyć. Od pierwszych minut po przerwie chcieliśmy utrzymać się przy piłce, tak żeby ŁKS dość szybko nie złapał z nami kontaktu. Wiedzieliśmy, że wyjdą bardzo podbudowani, ale udało nam się nie dopuścić ich do sytuacji bramkowych i zgarnąć trzy punkty – zakończył.