W piątkowym spotkaniu przeciwko ekipie Ursusa Warszawa, Dominik Głowiński zdobył swoją pierwszą bramkę dla Sokoła i zarazem postawił kropkę nad “i”. Obrońca nie ukrywa, że liczy na to, że jeszcze nie raz w tym sezonie uda mu się pokonać bramkarza rywali.
Redakcja: Za wami długo wyczekiwana inauguracja sezonu. Jak krótko skomentowałbys wasz piątkowy występ?
Dominik Głowiński: Na pewno niezbyt dobrze weszliśmy w mecz. Widać było, że w pierwszych minutach prezentowali się słabiej. Później było już jednak tylko lepiej i ostatecznie zagraliśmy dobre spotkanie i zainkasowaliśmy trzy punkty.
Ursus raczej bez strachu podszedł do tego meczu i już w pierwszych minutach zagroził waszej bramce. Później też stworzył sobie jedną dobra szansę na zdobycie gola. Spodziewaliscie się takiego nastawienia rywala?
– Goście nie raz pokazali, że potrafią urwać punkty klubom z czołówki tabeli. Ursus to solidna trzecioligowa drużyna. Analizowaliśmy oczywiście ich grę i w zasadzie niczym nas nie zaskoczyli. Spodziewaliśmy się właśnie takiej gry.
Tymczasem wasza gra w pierwszej połowie była chwilami dość, nerwowa. Brakowało dokładności i tego ostatniego podania. Troszeczkę stres z racji inauguracji plątał nogi?
– Nie powiedziałbym, że to był stres. Sądzę, że bardziej przekładało się to z faktu, że bardzo chcieliśmy zaprezentować się jak najlepiej od samego początku meczu. W drużynie jest również paru nowych zawodników. Musimy ze sobą zagrać kilka meczów, z każdym z nich będzie na pewno coraz lepiej.
Drugą połowa rozpoczęła się bardzo dobrze. Karne w poprzednim sezonie nie były wasza specjalnością. Dawid w sparingach również się nie mylił. Przez chwilę lekko obawiałeś się czy i tym razem może braknie szczęścia?
– Racja, karne nie były w minionych rozgrywkach naszą najmocniejszą stroną. Śmialiśmy się czasem w szatni, że lepiej jakby zamiast karnego dali nam rzut rożny. Widziałem jednak na treningach, jak jedenastki wykonuje Dawid, więc w tym przypadku byłem dość spokojny.
Twoja bramką w zasadzie zamknęła mecz. W zeszłym sezonie nie raz chciałeś zakładać się czy zdobędziesz bramkę. Teraz było podobnie?
– Nie, tym razem obyło się bez zakładów. Cieszę się, że w końcu udało się zdobyć bramkę i mam nadzieję, że nie będzie to mój ostatni gol dla Sokoła w tym sezonie.
Trener zapowiadał, że przed wami dość ciężkie spotkanie z Unią. Jaka jest twoja opinia? Jeżeli klub celuje w awans, nie może chyba obawiać się beniaminka rozgrywek.
– Zgadza się, jeśli walczymy o najwyższe cele to nie możemy bać się Unii Skierniewice. Trzeba szanować rywala, ale znać również swoją wartość. Jeśli podejdziemy do tego spotkania, jak do meczu z Ursusem to o wynik jestem spokojny.